Dłuższe cykle mają to do siebie, że trudno utrzymać wysoki poziom kolejnych części i to w wielu aspektach: rozwoju bohaterów, intrygi, zwrotów akcji, atmosfery czy staranności wykonania. Często kontynuacje są krytykowane za brak zmian, stanie w miejscu; innym razem wręcz przeciwnie – próba zaserwowania czegoś nowego, np. mocnego twistu fabularnego czy zmiany klimatu, prowadzi do przekształcenia opowieści w karykaturalny twór, który może i jest oryginalny, ale za cholerę nie da się go czytać. Wbrew sobie mógłby być dobrą ilustracją takiego wahania.

Nie chcę w tym miejscu powiedzieć, iż trzeci album przygód Funky Kovala jest komiksem nieudanym, ani tym bardziej niestrawnym knotem, nic z tych rzeczy. Trudno mi jednak nie zauważyć, iż poziomem mimo wszystko odstaje od poprzednich części – tak pod względem fabularnym, jak i graficznym. Bez oddechu oferował wariant awanturniczy, prezentując przygody zawadiackiego, nieco szalonego faceta, pełne pościgów i pomocy przychodzącej w ostatniej chwili. Sam przeciw wszystkim był oczywistą ewolucją, jaką przechodził Koval pod wpływem wydarzeń – awanturnika zastępował skuteczny i bezwzględny niekiedy agent specjalny, biorący sprawy we własne ręce i nie wahający się przekraczać granicy prawa.

Akcja Wbrew sobie jest kolejnym etapem tego rozwoju, zarówno pod względem fabularnym, jak i ogólnej atmosfery. Jeśli w poprzednim albumie mogliśmy mówić o mocnej opowieści sensacyjnej, tak teraz duet Parowski & Rodek zaserwowali gęstą, brutalną historię szpiegowską, w której nie znajdziemy już jasnego podziału na dobrych i złych. Koval i Brenda, przybywając na Ziemię ze świata Drolli, stają wobec rzeczywistości niemal niezrozumiałej – dawne sojusze upadły; zostały zawiązane nowe, niekiedy zupełnie nieprawdopodobne; osobom odpowiedzialnym za powstrzymanie Drolli zarzuca się działalność na własny rachunek, a intrygantów postrzega się jako ofiary spisku. Świat stał się sceną gry wpływów różnych środowisk, frakcji i ras, a interesy każdego okryte są cieniem niemożliwym do przejrzenia. Koval jest postawiony w trudnej sytuacji: jak odróżnić przyjaciela od wroga? Nie dość tego – jak rozpoznać siebie samego, gdy okaże się, że obcy wykonali jego idealną kopię?

Scenariusz robi dobre wrażenie, zwłaszcza sposobem, w jaki powiązano niektóre wątki. Cieszy fakt, iż historia stale się rozwija, z albumu na album gęstnieje i robi się coraz poważniejsza. Trudno tu znaleźć ten sam luz i pewność siebie, jaka emanowała z bohaterów poprzednim razem – wydaje się, że wszyscy, włącznie z Kovalem, zostali skażeni przez niepewność, sparaliżowani przez konsekwencje wynikające z możliwości uczynienia złego kroku. Cieszy także sam wątek klona Funky’ego, przywodzący w pierwszej chwili na myśl Inwazję porywaczy ciał – wprowadza do historii dodatkowy dynamizm, element napięcia i niepewności. Trochę gorzej natomiast, iż konfuzja dotykająca postacie, udziela się także czytelnikowi – ilość informacji dostarczana przez narrację bywa momentami zupełnie niewystarczająca. Mam też wrażenie, że skomplikowanie fabuły odsłoniło sporo nieścisłości; o ile we wcześniejszych albumach mogła je zakryć szybka akcja, tutaj jest z tym problem. Mimo to przyznać trzeba, że historię czyta się z dużym zainteresowaniem, łatwo się w nią wkręcić, a konfuzja, dla jednych irytująca, dla innych może być dodatkowym plusem.

Nie wiem natomiast, co się stało z oprawą graficzną Funky Kovala. Realistyczny i szczegółowy dotychczas rysunek Polcha zastąpiło… trudno określić co. W przypadku tła i scenografii nie widać tego jeszcze tak mocno – owszem, styl stał się w widoczny sposób prostszy i mniej szczegółowy, ale to, czy przez to stracił na wartości, jest kwestią subiektywną (choć przyznam, że większe wrażenie robiły na mnie poprzednie, pełne detali prace Polcha). To, co naprawdę mocno wali po oczach w przypadku Wbrew sobie, to twarze bohaterów, które nagle zrobiły się wręcz przerażająco groteskowe. Jeśli pamięta się realistyczną kreskę poprzednich części, to, co w trzecim albumie rysownik wyrabia z twarzami, odbiera dech: facet z nochalem niczym Pinokio, prezenterka telewizyjna przypominająca różową kulkę – jasne, rozumiem, że rysunek potrafi oddać charakter postaci, ale jaki cel ma taka karykatura w – było nie było – realistycznym komiksie, tego nie wiem. A jeśli dodamy do tego ogromne usta i oczy, jakie mają tu postacie kobiece (a przede wszystkim Brenda), zmienione tym samym w plastikowe manekiny, otrzymamy zdecydowanie najgorzej narysowany album z całej serii…

Mimo tych utyskiwań uważam, że warto Wbrew sobie przeczytać – i to nie tylko ze względu na chęć poznania historii do końca. Jakkolwiek warstwa graficzna zdecydowanie ustępuje poprzednim tomom, a i historia nie klei się tu i ówdzie, to jednak trzecia część przygód Kovala potrafi dostarczyć sporo dobrej rozrywki, zwłaszcza fanom skomplikowanych intryg i dusznej atmosfery. Ja byłem zadowolony.

Funky Koval. Bez oddechu (I) – recenzja
Funky Koval. Sam przeciw wszystkim (II) – recenzja

Tytuł: Funky Koval 3. Wbrew sobie
Scenariusz: Maciej Parowski, Jacek Rodek
Rysunki: Bogusław Polch
Wydawca polski: Prószyński i S-ka
Data wydania polskiego: sierpień 2011
Liczba stron: 50
Format: 215 mm x 290 mm
Okładka: miękka, kolorowa
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Gatunek: komiks

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *