Kane, główny bohater tego niezbyt obszernego zbioru, jest zapewne znany niektórym czytelnikom, bowiem jego losy zostały opisane w Pajęczynie utkanej z ciemności, Krwawniku i Mrocznej krucjacie. W Wichrach nocy Wagner przedstawia swoim czytelnikom sześć krótkich, niezwiązanych ze sobą historii, których wspólnym mianownikiem jest postać tego niezbyt sympatycznego, długowiecznego czarnoksiężnika. Każda z nich w jakimś stopniu umożliwia nam wyrobienie sobie zdania na temat tej ambiwalentnej postaci.
I tutaj pojawia się pierwszy, dość znaczący problem – czy Kane jest na tyle ciekawą postacią, abyśmy pragnęli poznawać jego historię? Wszyscy w świecie stworzonym przez Wagnera znają imię tego człowieka i przekazują je sobie w strasznych opowieściach. Rabuje, zabija i pozostawia po sobie jedynie zgliszcza. Jednak patrząc na Kane’a wyłącznie przez pryzmat Wichrów nocy, widzimy, że jest to mężczyzna, w którego życie już dawno wkradła się nuda i to właśnie ona jest powodem wszelkich jego decyzji. Ugania się za niebezpieczeństwem i pieniędzmi, a jego jedyną motywacją jest zabicie ogarniającej go monotonii. Jak więc możemy dać wciągnąć się w grę autora, skoro postać przez niego stworzona wydaje się być całkowicie pozbawiona pasji? Kane może zainteresować tylko poprzez sprzeczności, w jakie wyposażył go Wagner. Z jednej strony zostaje on przedstawiony jako istota całkowicie wyzuta z ludzkich uczuć, zabijająca dla przyjemności a do tego parająca się czarną magią. Jednak z drugiej strony Kane, choć szorstki i często nieprzyjemny, jest w stanie okazać dobroć i współczucie. Nie wystarcza to jednak do tego, aby poczuć sympatię do bohatera ani nawet zainteresować się jego losami. I chociaż we wszystkich postaciach, które znalazły się w Wichrach nocy, Kane wzbudzał nieopisaną grozę lub szacunek, to czytelnik nie jest w stanie w żaden sposób ustosunkować się do jego osoby. Głównie dlatego osoby, które w pierwszej kolejności sięgnęły po ten zbiór opowiadań, prawdopodobnie nie wrócą do książek o Kanie.
Niestety powodów, dla których mieliby nie powracać do prozy Wagnera, jest o wiele więcej. Jednym z ważniejszych jest warstwa językowa, która wielu szanujących się czytelników będzie w stanie najpierw rozśmieszyć, a później po prostu zniesmaczyć. Niemniej jednak w sytuacjach, w których mamy do czynienia z autorem obcojęzycznym należy pamiętać, że prawdopodobnie nie cała wina leży po jego stronie. Niektóre perełki należy przypisać tłumaczowi. Chociaż sądzę, że takie przysmaki jak uczenie się w tajemnej szkole, by opanować tajemne moce są tylko i wyłącznie błędem autora, to jednak problemy składniowe i literówki mogę swobodnie zrzucić na karb tłumacza i korektora. Lecz nie odbierajmy wszystkiego szanownemu autorowi, który niestety nie popisał się bogatym słownictwem ani tym bardziej umiejętnością korzystania z niego.
Powszechnie wiadomo, że książka jest w głównej mierze wynikiem umiejętności pisania i tylko w nieznacznym stopniu jej świetność, bądź jej brak, opiera się na pomyśle pisarza na fabułę. Tutaj nawaliły obie kwestie i to niestety bardzo poważnie. Bo chociaż do warstwy językowej można mieć zastrzeżenia zawsze, to jednak w tym przypadku widać wyraźnie, że cierpi na tym wizja autora, jakakolwiek by ona nie była. O klimacie w ogóle nie może być mowy, kiedy pisarz stara się wyrazić go nagminnym używaniem słów 'mroczny’, 'cienisty’, 'posępny’ etc. Nawet laik będzie w stanie zauważyć, że Wagnerowi dosłownie braknie słów, aby opisać to, co sobie wyobraził. Warto jeszcze wspomnieć o rażącym błędzie, nazwijmy go taktycznym, który popełnił pan Wagner. Korzystając z okazji, jaką było opowiadanie o dekadenckim poecie, autor poczęstował nas próbką sztuki wyższej w swoim wykonaniu. Zapomniał jednak, że nie jest poetą i popełnił przy tym okropną grafomanię. Dałoby się to jednak wybaczyć, gdyby nie fakt otoczki, którą nakreślił wokół owego wiersza. Widocznie Wagner nie wiedział, że jeśli nie jest w stanie napisać poematu genialnego, zakrawającego nawet o ideał, to lepiej go opisać, a resztę pozostawić wyobraźni czytelnika.
Recenzja Wichrów nocy nie byłaby pełna, gdybym nie wspomniała o całkowitej nieumiejętności autora do tworzenia naturalnych dialogów. Składają się na to dwa czynniki. Jednym z nich jest ogromna góra patosu jaką zaserwował nam Wagner. Dialogi postaci czasami wydają się wręcz wyciągnięte z podrzędnej opery mydlanej. Jednak o wiele poważniejszym i na pewno bardziej uprzykrzającym lekturę mankamentem tego zbioru jest fakt, że wszystko zostaje wyjaśnione w warstwie tekstowej. Nie ma żadnego niedopowiedzenia nawet wtedy, gdy zakończenie bądź zwrot akcji jest wręcz oczywisty. Nie, wszystko musi zostać dopięte na ostatni guzik, dopowiedziane i to jeszcze w najtańszy możliwy sposób. Autora nie stać nawet na odrobinę tajemnicy, która, przy tego typu książce, jest nie tyle pożądana, co obligatoryjna. Traktuje czytelnika jak kogoś, kto nie jest w stanie samemu dojść do wielkiej tajemnicy, którą autor tak misternie uknuł. Jestem pewna, że wiele osób, które sięgnęły po tę pozycję, szybko odłożą ją właśnie przez tego typu zabiegi Wagnera.
Chociaż ten krótki zbiorek ma praktycznie same wady, to czytało mi się go z przyjemnością. Nie powiem więc, że książka jest okropna i nie warto jej czytać. Jest zwykła, przeciętna, nie przykuwa uwagi, nie zaciekawia fabułą, gdyż jest ona przewidywalna. Jednak jest idealnym zajęciem na nudny wieczór. Nie urozmaici dnia czytelnikom z wysublimowanymi gustami, lecz zapewni całkiem przyjemną rozrywkę, z niewielką dozą zażenowania.
Autor: Karl Edward Wagner
Tytuł: Wichry nocy
Tytuł oryginalny: Night Winds
Rok wydania: 1994
Rok pierwszego wydania: 1978
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Amber
Gatunek: fantasy, zbiór opowiadań