To miały być kolejne zwyczajne wakacje spędzone w ich nadmorskim letnim domku…
Ci sami przyjaciele, te same miejsca do odwiedzenia…
Nic… zupełnie nic, nie zapowiadało tragedii, jaka miała się wydarzyć w życiu sióstr Sands.

 Vanessa nie potrafi pogodzić się z niespodziewaną śmiercią siostry. W myślach wciąż powraca do rodzinnej kłótni, podczas której widziała ją ostatni raz.

[Justine – przyp.red.] Odwróciła głowę, tak żeby mama i tato nie widzieli jej twarzy, i wyszeptała, jedno słowo, na tyle głośno, bym mogła usłyszeć.
– Bu.
Do oczu napłynęły mi gorące łzy. Oszołomiona patrzyłam, jak przemierza taras i wchodzi do domu, pozwalając, by drzwi z siatką przeciw owadom trzasnęły za nią.
(…) Bu. Nie powiedziała „Wielkie dzięki, siostrzyczko” czy „Tym razem naprawdę przeholowałaś”, ani nawet „Od tej pory radź sobie sama” – przy czym każdy z tych tekstów pewnie wycisnąłby mi łzy z oczu – jednak nie spowodowałby nieprzyjemnego dreszczu, jaki wywołało to jedno słowo.
Wtedy jeszcze nie mogłam o tym wiedzieć, ale właśnie to słowo było ostatnim, jakie miałam usłyszeć z ust Justine.

Pogrążona w żalu próbuje na własną rękę dowiedzieć się, co wydarzyło się tamtej nocy na urwisku Chione… A jedyna osoba, która może jej cokolwiek wyjaśnić, zniknęła… Zaczyna się wyścig z czasem i istotami, które za wszelką cenę będą chronić tajemniczej śmierci Justine. Vanessa z każdą swoją decyzją zbliża się do przerażających odpowiedzi i zjawisk, o których myślała, iż żyją tylko w ludzkiej wyobraźni.

Niebezpieczeństwo jest na wyciągnięcie ręki, zbliża się niezauważone. Może być każdym… Nie wszyscy są tym, za kogo się podają… Czy jesteście gotowi sięgnąć po książkę, która pochłonie was bez reszty? Taka właśnie jest powieść Trici Rayburn, nie można się od niej oderwać!

Po przeczytaniu wielu pozytywnych recenzji „Syreny”, nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej autorce, a o książce dowiedziałam się przez przypadek. Nie żałuję czasu spędzonego z bohaterami tej powieści, jestem zachwycona książką. Uwielbiam, gdy coś się dzieje, mroczne tajemnice, istoty nie z tego świata, zagadki i strach z romansem w tle. Świat wykreowany przez panią Rayburn właśnie taki jest. Stworzyła syreny, jakich do tej pory nie znałam, wyszła poza utarty schemat, dzięki czemu książka jest wyjątkowa i wybija się na tle innych o tej tematyce.

Nigdy nie interesowały mnie syreny, kojarzyły mi się zawsze ze słodką syrenką w opałach. Mojego nastawienia do tych istot nie zmieniła również książka „Bogini oceanu”, nadal brakowało mi „tego czegoś” w tych opowieściach…
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie i zachwyt, gdy podczas czytania „Syreny” okazało się, że to nie jest kolejna historia o pięknych, naiwnych dziewczynach szukających schronienia w ramionach przystojnego młodzieńca… o nie… to opowieść, która sprawi, że zadrżymy, a słowo syrena na zawsze zmieni swoje znaczenie. Historia Vanessy nie jest kolejnym romansem paranormalnym, to raczej kryminał z domieszką młodzieńczej miłości, która cały czas jest zagrożona.

Nie chcę zdradzać za dużo z fabuły, bo już dość narozrabiało samo wydawnictwo, umieszczając taki a nie inny opis książki. A ja, nieszczęsna, już tak mam, że zawsze w księgarni czytam opisy wydawcy. Przyjemność czytania „Syreny” byłaby o wiele większa, gdybym nie znała wcześniej pewnych faktów. A tak, cóż… książka nadal jest fantastyczna, jednak nie ma to jak samemu odkrywać pewne rzeczy podczas czytania.

Pokochałam głównych bohaterów. Vanessa, jak na osobę pełną lęków, naprawdę potrafi zebrać się na odwagę, gdy wymaga tego sytuacja. Młoda i zdeterminowana, by odkryć prawdę, potrafi walczyć o swoje. Dokonuje wielu wyborów, lepszych i gorszych, jak każdy człowiek. Jej życie nie należy do najłatwiejszych, ciągle się komplikuje, ale ona nie załamuje się, tylko walczy dalej. Podobało mi się, że autorka nie uczyniła główną bohaterką jakiejś przesłodzonej panienki z bogatego domu, której największy życiowy problem to złamany paznokieć.

Polubiłam również Simona. Jest miłą odskocznią od tych wszystkich niezwykle przystojnych, muskularnych, z długimi gęstymi rzęsami i bujną czupryną (zawsze zastanawiam się, czy pod tymi włosami jest jeszcze miejsce na mózg) bohaterów, których teraz pełno w książkach ( nie, nic do nich nie mam, ale ile można). Tak, Simon jest mózgowcem, nosi okulary i pewnie w przyszłości zostanie meteorologiem. Niby taki zwyczajny, niewyróżniający się niczym szczególnym chłopak, ale ostatecznie – pełen zalet, które naprawdę się liczą. Bardzo wspiera Vanessę, w tak trudnych dla niej chwilach.

-Kiedy się kocha tak bardzo – powiedział, obejmując mnie w pasie i delikatnie przyciągając do siebie – zrobi się wszystko, żeby zapewnić tej osobie bezpieczeństwo. Zrobi się wszystko, żeby zadbać o to, by była szczęśliwa.

Z całego serca dopinguję Vanessie i Simonowi. Mam nadzieję, że autorka w kolejnych tomach nie zniszczy rodzącego się między nimi uczucia.

Książkę przeczytałam w jeden wieczór, jest naprawdę wciągająca, trzyma w napięciu do ostatniej chwili. Jeśli szukacie czegoś więcej, niż lekkiej historii miłosnej, to sięgnijcie po „Syrenę”. Nie zawiedziecie się.

Postawiłam już stopę na pierwszym stopniu schodów, gdy nagle dom pogrążył się w ciszy. Zastygłam w bezruchu i wstrzymałam oddech. Nic. Żadnej ostrej muzyki. Żadnych krzyków dobiegających z końca korytarza. Nie było słychać nawet deszczu dudniącego o dach.
– Vanessa?
Spojrzałam w lustro wiszące na ścianie tuż przed moimi oczami, teraz szeroko otwartymi. Twarz mi pobladła. Głos nie należał do Paige ani do Zary. A za mną nie było nikogo. Korytarz był pusty.
– Oszalałaś – odezwałam się do swojego odbicia w lustrze, zanim ruszyłam w dół po schodach. – I to na dobre.
– Vanessa? – Głos rozległ się znowu.
Zamarłam, ogłuszona łomotaniem własnego serca.
– To ty…?
Głos dobiegał z drugiego końca korytarza, daleko od pokoju Zary. Wpatrywałam się w podłogę na piętrze, nakazując stopom, by się ruszyły…

Gorąco polecam wam książkę Trici Rayburn, dla fanów syren to lektura obowiązkowa. Powinna spodobać się każdemu. Dlaczego? Jest nie tylko romantyczna, ale również tajemnicza i pełna grozy.

Tytuł: Syrena
Autor: Tricia Rayburn
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Data premiery: 4 maja 2011
Tłumaczenie: Anna Kloczkowska
Oprawa: miękka
Liczba stron: 360
Gatunek: fantasy, romans, thriller

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *