LoveParkinson love story

Amerykańscy filmowcy mają dziwną manierę mówienia o rzeczach ważnych półgębkiem. Na całe gardło wywrzaskują głupoty, sypią z rękawa sprośnymi dowcipami i opisują miłość w najbardziej patetyczny ze sposobów. Mimo to, jakby od niechcenia, zdarza im się włączyć do publicznego dyskursu na temat tego, co naprawdę ważne. Bardzo dobrym przykładem takiego zachowania twórców zza oceanu jest film „Na zawsze twój” z Robertem Pattisonem i Piercem Brosnanem w rolach głównych. Z wierzchu łzawa historia miłosna z bożyszczem nastolatek, tak naprawdę studium rozpadającej się rodziny, nie mogącej się pozbierać po śmierci starszego z braci.

Cóż, Amerykanie znowu to zrobili. Jak zaklasyfikowalibyście „Miłość i inne używki”? Sądząc po tytule, viagrze i duecie: Jake Gyllenhaal i Anne Hathaway – klasyczne love story, prawda? I mielibyście rację. Mniej więcej w jednej trzeciej.



Zaczyna się od Jamiego – masowego zdobywcy damskich serc, byłego studenta medycyny, który w wyniku romansu z żoną szefa spektakularnie zakończył karierę w sklepie ze sprzętem RTV. Jego brat (nieudacznik w kontaktach damsko-męskich, ale geniusz komputerowy) załatwia mu pracę przedstawiciela farmaceutycznego. Jamie przenosi się do nowego miasta i pod czujnym okiem starszego kolegi, Bruce’a, stara się nakłonić miejscowych lekarzy do przepisywania pacjentom produktów jego firmy; niestety nie idzie mu zbyt dobrze. Przypadkiem poznaje Maggie. Zaczyna się ognisty romans, w którym liczy się tylko seks. Ale czy na pewno?

Okazuje się, że dla Maggie seks stanowi ucieczkę przed chorobą Parkinsona. Pozwala jej się zapomnieć. Jednocześnie nie zależy jej na trwałym związku, ponieważ wie, że wiążąc się z kimś na całe życie skazałaby tę osobę na opiekowanie się nią, gdy choroba wejdzie w dalsze stadia. Gdzieś w tle jest wspomniana wcześniej viagra, która właśnie wchodzi na rynek, stając się dla Jamiego przepustką do lekarskich gabinetów (producentem niebieskiego specyfiku jest jego firma). Historia płynnie przechodzi w słodko-gorzką opowieść o związku, który nie ma szans. Głównie dlatego, że Maggie nie pozwala mu się rozwinąć.

LoveWłaśnie w mniej więcej jednej trzeciej film zmienia się radykalnie, na lepsze. Świetnie sprawdza się zwłaszcza Anne Hathaway, która nie tylko pięknie i naturalnie wygląda, ale przede wszystkim bardzo dobrze pasuje do roli zagubionej Maggie. Przy okazji pokazuje, że jest po wielokroć lepszą aktorką, niż Jake Gyllenhaal aktorem (jej filmowy partner ogranicza się do „uśmiechu nr 5” i – od czasu do czasu – smutnych oczek). Mimo to tworzą dobrą parę, sprawiają, że wierzymy w ich uczucie.

„Miłość i inne używki” to film hybryda. Dostajemy coś, czego się nie spodziewamy. Z mojej perspektywy – zaskoczenie było w stu procentach pozytywne. Spodziewałem się zlepka zgranych klisz, dostałem przejmującą opowieść o życiu w cieniu choroby. Może jednak filmowcy z USA dobrze kombinują… Ile osób poszłoby na film o chorobie Parkinsona? A ile na komedię romantyczną z Anne Hathaway i Jakem Gylenhaalem? W tym przypadku cel naprawdę uświęca środki.


{youtube}WKtrLiQTSM8{/youtube}

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *