Weźmisz czano kure… to trzecie spotkanie z niesfornym Jakubem W. – bimbrownikiem, samozwańczym egzorcystą amatorem, wiedzącym i wrzodem na zdrowej tkance społecznej – jak mawiają niektórzy. Tym razem autor zadbał o przyjemność czytelnika, albowiem zaserwował aż dziewiętnaście opowiadań. I nie myślcie sobie, że są one wszystkie na jedno kopyto. Co to, to nie. Teksty są różnicowane zarówno stylistycznie, jak i tematycznie. Nasz drogi Wędrowycz to świat uratuje, to bimber przemyci, lub też na Tytaniku się przeszmugluje. Innymi słowy jest w czym wybierać i przebierać. 
Z Jakubem zadzierać nie warto – jednakże i tacy samobójcy się znajdą. A jak mu ktoś sowicie bobu zada to jak Wędrowycz weźmi czarno kure…to już się tamten nie pozbiera. Oj ciężki los zgotuje ów poczciwy staruszek wszelkim wrogom, dużym i małym.
 Przenieś się do mitycznego Partholonu… 
 Martis Drake, drugi syn króla Bricena z Margolanu, pozbawiony wszelkich trosk prowadzi spokojne i wygodne życie, któremu nic nie jest w stanie zaszkodzić. Jednak wszystko trwa do czasu, gdy jego przyrodni brat, razem z czarnoksiężnikiem Arontalą, dokonuje zamachu stanu – morduje króla, by przejąć tron. Tris cudem unika śmierci i ucieka z razem z trójką bliskich przyjaciół. Młody książę skrywa pewien sekret, który może zmienić jego życie bezpowrotnie. Wszystko wskazuje na to, że odziedziczył magiczną moc swojej babki, potężnej czarodziejki. Dar, który jest błogosławieństwem, ale i przekleństwem, może uczynić z niego Przywoływacza dusz, człowieka zdolnego naginać wolę duchów do własnych celów. Drake wyrusza w pełną niebezpieczeństw podróż, by odkryć swoje przeznaczenie i uratować królestwo swego ojca.
 Dzieci demonów to tom rozpoczynający trylogię zatytułowaną Psia Ziemia. Ta niepozornie wyglądająca książka, najcieńsza spośród wszystkich dotychczas wydanych z serii Nowej Fantastyki, wcale nie odstaje od reszty, a wręcz przeciwnie. Publikacja ta, mimo mniejszej objętości, zaskakuje i budzi wiele emocji w takim samym stopniu, jak jej sąsiedzi z półki. Jednocześnie jednak cienkie wydanie, liczące sobie jedynie dwieście siedemdziesiąt dwie strony, nie dało autorowi wielkiego pola do popisu i pozostawiło wiele pytań bez odpowiedzi. 
 Na wyspę Roke dociera coraz więcej niepokojących wiadomości na temat tego, co dzieje się w Ziemiomorzu. Magia, która dotąd silnie oddziaływała na mieszkańców Archipelagu coraz bardziej słabnie, a w niektórych miejscach zanika. Czarodzieje tracą swoje umiejętności i zapominają słów mocy, a zaklęcia tracą swoją siłę. Wszystko to powoduje obłęd i szaleństwo, które prowadzą do pogłębiającego się uzależniania od narkotyków i innych środków halucynogennych, a w skutek tego – do marnej wegetacji i śmierci. Arcymag postanawia wyruszyć w podróż i dowiedzieć się, co doprowadziło do takiego stanu. Na towarzysza swej wyprawy wybiera młodego dziedzica księstwa Morreda – Arrena, całkiem pozbawionego magii.
 Zapada zmierzch, robi się coraz zimniej, 
 Jeśli ktoś uważa, że motyw wampirów został wyeksploatowany w literaturze do granic możliwości, będzie musiał szybko zmienić swoje zdanie. Szczególnie, jeśli do ręki weźmie dzieło Andrzeja Pilipiuka. Wielki Grafoman udowadnia, że o krwiopijcach nie (o)powiedziano jeszcze wszystkiego. W sposób szczery i bezlitosny obdziera je z otoczki, jaką nadała im dzisiejsza popkultura, robiąca z nich „tłajlajtowych i brokających” w słońcu romantycznych wegetarianów. 
 Jim Butcher stworzył bohatera, który podbił serca czytelników na całym świecie i doczekał się prezentacji na ekranach telewizyjnych. Serial był w Polsce emitowany przez AXN, teraz dzięki wydawnictwu MAG możemy poznać wersję oryginalną i to w przekładzie doskonałego tłumacza – Piotra W. Cholewy. 
 Dotyk mroku to debiutancka powieść Doroty Wieczorek. Szczerze mówiąc, byłam do tej pozycji sceptycznie nastawiona, bo nie przepadam za twórczością polskich autorów fantasy. W ich tekstach zawsze brakowało mi oryginalności, często też natrafiałam na książki po prostu nudne. Niezbyt pochlebne opinie internautów utwierdziły mnie w przekonaniu, że Dotyk mroku nie przypadnie mi do gustu. Czy te obawy okazały się uzasadnione? 
 Chyba wszyscy słyszeli coś o Świecie Dysku Pratchetta. W końcu autor ten na dobre wrył się do naszej codzienności i rozgościł na półkach z książkami. Niektóre z jego dzieł doczekały się ekranizacji, a cytaty z Pratchetta wciąż radośnie krążą po Internecie. Najpopularniejsze książki tego autora to te z cyklu Świata Dysku, ale skąd wziął się Dysk? I czemu jest on dyskiem, a nie, zgodnie z prawami Wszechświata, kulą, elipsoidą lub geoidą? Dysk odpowiada na część tych pytań – oczywiście mnożąc kolejne.