Duchowny Moriani to wyspecjalizowany advocatus diaboli. Zadaniem adwokata diabła jest podważenie domniemanej świętości ludzi, wobec których Kościół rozpoczął postępowanie kanonizacyjne. Badaną osobą jest Marta Carulgarul, mająca zostać przyszłą świętą mieszkanka Vladoviste, małego miasteczka znajdującego się w Transylwanii. Kobieta przez całe życie pomagała ludziom i wspierała ich swoją wiedzą medyczną w trakcie Pierwszej Wojny Światowej i bombardowań. Zmarła nagle, w Lecznicy, ponoć z wycieńczenia. Jej ciało pokryte było ukłuciami – czyżby stygmatami? Ojciec Arno zostaje wysłany do ponurej, wiecznie zasnutej mgłą mieściny, by rozpocząć śledztwo i serię wywiadów z miejscowymi. Z początku wszystko wydaje się proste: postać lekarki otoczona jest samymi dobrymi opiniami, na grobie leżą wieńce świeżych kwiatów i listy dziękczynne, ludzie szepczą pod nosami „Święta Marto, miej mnie w opiece!”. Jednakże ksiądz po telefonicznej rozmowie z lokalnym proboszczem zaczyna mieć pewne wątpliwości, co do kanonizacji, dowiedziawszy się, że pani Carulgarul wierzyła w wampiry. Sprawa komplikuje się, święci nie mogą być podejrzewani o szaleństwo. Duchowny postanawia do końca wyjaśnić tę historię, zapuszczając się w świat lokalnych wierzeń, legend i tajemnic.
Zagadka ze znanym zakończeniem
Jedną z najbardziej pociągających cech przygodówek jest aura sekretu, który trzeba odkryć. W przypadku Draculi 3 główna zagadka jest od samego początku przejrzysta, bo każdy choć raz w życiu słyszał o Hrabim, o wampirach i o tym, że trzeba przebić ich serce osinowym kołkiem, a w usta wepchnąć główkę czosnku. Jednakże ojciec Moriani jest laikiem w tej kwestii, a jego wiedza na ten temat ogranicza się do stwierdzenia, że wampiry i inne poczwary żyją tylko w wyobraźni dzieci i osób niespełna rozumu. Od samego początku trzeba więc cierpliwie obserwować, jak uzupełnia braki i odrabia lekcje na temat najsłynniejszego krwiopijcy, wysłuchując minut rozmów i przeglądając stare dokumenty. Nie przeczę, że podczas gry można wyłapać kilka ciekawych szczegółów, a także przeczytać w całości dzieło Brama Stokera, jeśli ma się na to ochotę. Jednak wszystkie wskazówki prowadzą do tego, co gracz wie już od początku, decydując się na grę. Brakowało mi nieco zwrotu akcji, dodatkowego wątku, który urozmaiciłby wampirzą historię. Za ciekawe na pewno należy uznać tajemnice związane z postaciami pobocznymi, choć i tutaj przydałoby się rozwinięcie i większe natężenie.
Za pazuchą u księdza
Do dyspozycji ojca Moriani twórcy przygotowali sporo przedmiotów i całkiem obszerne menu podręczne, którego nie sposób zapełnić posiadanymi rzeczami. Brakowało mi nieco opcji łączenia obiektów, co dawałoby w niektórych sytuacjach ciekawe kombinacje i więcej pola do popisu dla osób, które lubią majstrować i wypróbowywać wiele opcji na mechanizmie, który trzeba uruchomić, czy naprawić. Większość rzeczy nadaje się do jednorazowego użytku, inne duchowny gromadzi niczym chomik, by spektakularnie wykorzystać w finale. Zastosowania dla przedmiotów zazwyczaj nie trzeba szukać daleko, ich cel znajduje się w zasięgu ręki lub o kilkanaście kroków dalej. Podobała mi się opcja handlu niepotrzebnymi już obiektami, stanowiło to przyjemne rozwiązanie dla pozbycia się szpargałów. Szkoda, że ojciec Arno decydował się na nią rzadko. Dla osób głęboko wierzących odradzam jeden moment, w którym trzeba pozbyć się krzyża i Biblii, wrzucając je do ogniska, by ksiądz nie zamarzł w górach.
Świat jest mały
Ojciec Arno zdecydowanie nie miał po tej przygodzie obolałych nóg. Miasteczko Vladoviste to cztery uliczki na krzyż, cmentarz na górce i droga do zamczyska Smoka. Oprócz tej lokacji, odwiedza się także góry w Turcji oraz mieszkanie doktor Iriny Boczow w Budapeszcie. Budynków do eksploracji jest również niewiele – hotel, wraz z pokojami i strychem, oraz lecznica, na którą składa się laboratorium, kuchnia, domek obecnej lekarki, Marii Florescu, oraz szopa z ciepłownią. Pamiętając poprzednie przygodówki, w jakie miałam okazję grać, nieco brakowało mi możliwości przetrząsania dziesiątek pomieszczeń, choćby zupełnie nieistotnych. Wiele było miejsc, które z chęcią zbadałoby się od środka, przykładowo stary kościółek, sklep oznaczony szyldem z trumną, zniszczone przez bombardowanie budynki, czy kolorowe kamieniczki. Z drugiej strony ilość lokacji poświęconych na tajemnicę Draculi 3 była wystarczająca; nie trwoniło się wiele czasu na błądzenie, a dążyło prosto do celu.
Per aspera ad astra
Podobnie, jak sugeruje cytat, łamigłówki, z którymi zmierza się duchowny, stoją na wysokim poziomie trudności. Pierwsze próby w świecie zagadek nie przysparzają dużych kłopotów, ale z każdą następną jest ciężej. Bywały momenty, w których godzinami głowiłam się nad właściwą kombinacją szyfru w sejfie, czy rozwiązaniem wskazówek zawartych w podanym zdaniu. Szczególnie blisko finału, ilość łamigłówek i kłopoty związane z ich rozwiązaniem dawały mi się we znaki, ale jednocześnie grę zaczynało traktować się jako wyzwanie. Dodatkowym utrudnieniem dla mnie, jako osoby niezbyt utalentowanej matematycznie, były wszelkie zadania powiązane w jakiś sposób z tą dziedziną, a moim gwoździem do trumny okazała się japońska układanka w klimatach sudoku. Jednakże dla wszystkich graczy lubiących kombinowanie, poziom trudności będzie zadowalający.
Wystrzałowy finał
Pod sam koniec, w trakcie ostatniego wyzwania, miałam wrażenie, że twórcy stawiają gracza przed możliwością wyboru. Bądź co bądź, ojciec Arno przebył długą drogę, przeszedł wiele i całkiem nieźle widzi w ciemnościach. Zakończenie okazało się jednak inne, niż się spodziewałam, ale było równie wystrzałowe. Muszę przyznać, że mimo moich przyzwyczajeń związanych z innymi przygodówkami, Dracula 3 przypadł mi do gustu. Mglisty klimat, wampirze opowieści i advocatus diaboli w roli głównej, na którego drodze stają zadania wymagające wiedzy ogólnej, jak i zdobytej w trakcie gry. Szczególnie podobały mi się zadania powiązane z różnymi „zabiegami”, od pobierania własnej krwi, po wywoływanie zdjęć. Wymagały precyzji i przyjemnie się je wykonywało. Grafika oraz soundtrack były dla mnie bez zarzutu, a przyjemną melodię płynącą po otworzeniu głównego menu, polecam każdemu lubiącemu utwory na akordeon. Za jedyny zarzut od strony technicznej mogę podać to, że często miałam problemy z odpaleniem Draculi. Kilkakrotnie musiałam włączać i wyłączać grę, gdyż zawieszała się jeszcze przed pojawieniem się ekranów z logo twórców i sponsorów.
Dla wszystkich wielbicieli Vlada Palownika, trudnych zagadek i przyjemnej, mglistej atmosfery.
Wymagania sprzętowe:
Windows 2000/XP/Vista/7
Pentium 1,2GHz
256 MB RAM
karta graficzna 3D z 256 MB pamięci graficznej
4GB wolnego miejsca na dysku
Autorem recenzji jest Agnieszka Woś.