Forbidden Kingdom opowiada o starej chińskiej legendzie o bogach i bohaterach, w którą wplątuje się młody amerykański miłośnik kung-fu z XXI wieku. Jest to kolejny z serii filmów „kung-fu dla całej rodziny”, co może być jego zaletą lub też wadą — szczególnie, że występują w nim sceny walki i przemocy, których nie chciałbym pokazywać mojemu potomstwu (gdybym kiedykolwiek miał jakieś mieć).
Kilka słów o ekipie
Moje oczekiwania były bardzo pozytywne ze względu na informację, iż w tej produkcji zobaczyć będzie można zarówno znanego z masowej produkcji filmów akcji Jackiego Chana, jak i równie popularną gwiazdę, jaką jest Jet Li. Obydwu aktorów chyba nie trzeba przedstawiać fanom filmów kung-fu. Niezaznajomionym wyjaśniam, że Jackie jest nie tylko aktorem, ale również producentem bardzo, ale to bardzo wielu filmów, w których sam odgrywa główne role i zawsze gra bez kaskaderów, nawet w najcięższych scenach. Jet Li natomiast występował w takich znanych i popularnych produkcjach jak Zabójcza broń 4, Romeo musi umrzeć czy Hero. Obaj azjatyccy aktorzy bardzo dobrze odgrywają swoje role, wliczając w nie kaskaderskie sceny walki.
Fabuła
Film opowiada o tym, jak młody, aspołeczny Amerykanin o imieniu Jason (Michael Angarano), uważany za fajtłapę i wykorzystywany przez dzielnicowych zbirów, poprzez „Bramę bez Bramy” trafia do antycznych, feudalnych Chin. Tam musi wykonać ważną misję — ma oddać magiczną laskę jej prawowitemu właścicielowi, aby uratować świat przed złem. W tym wszystkim pomagają mu: wiecznie pijany, nieśmiertelny mistrz T’sa-Ho (Jackie Chan), żyjąca żądzą zemsty dziewczyna o poetyckim imieniu Złoty Wróbel (Yifei Liu) oraz tajemniczy mnich (Jet Li), który ma tę samą misję, co nasz amerykański bohater. Na ich drodze staje wiele przeciwności i oponentów, którym muszę stawić czoła, aby osiągnąć cel. Prócz tej fabularnej akcji, Forbidden Kingom nawiązuje do starej, zabawnej chińskiej legendy o Sun Wukongu — Małpim Królu. Tej samej, na której opierał się Akira Toriyama, tworząc znaną fanom mangi i anime sagę Dragonball. Jednakże tutaj to nie bohater jest Małpim Królem, a właśnie jemu przybywa z pomocą, by potem ten mógł wyruszyć w sławną Podróż na Zachód.
Po obejrzeniu trzeba przyznać, że film zbytnio nie zaskakuje. Jego jedyną zaletą jest mnogość barwnych i zachwycających krajobrazów. Również wartkie sceny walk wielu widzom zapewnią chwile emocji, tym bardziej, że mogą się delektować tymi w wykonaniu dwóch mistrzów, jakimi są Jackie Chan i Jet Li. Natomiast cała reszta filmu… cóż… Budowa fabuły jest jakby połączeniem Karate kid i któregoś z filmów Jakiego Chana (powiedzmy Pijanego mistrza, chociażby ze względu na rolę Jackiego). Wygląda to tak, jakby na siłę starano się wrzucić amerykańską twarz do chińskiego filmu akcji. Taka profanacja niestety razi, przybiera dosyć komiczny i według mnie niesmaczny format. Większość scen walki widzieliśmy już w innych, podobnych obrazach (takich jak Dom latających sztyletów czy Przyczajony tygrys, ukryty smok). Jedyne, czym różni się ta produkcja od poprzednich, to motyw przekazywania wiedzy o wschodnim stylu walki amerykańskiemu młodzianowi w klimacie antycznych Chin oraz moralizatorskie pouczenia, które można przypisać konfucjanizmowi. Jest w tym wszystkim jednak przesyt naiwności, jaką tylko dało się z tego filozoficznego trendu wyciągnąć. Od razu widać, że filmem zajął się producent i reżyser filmów dla dzieci, który chce tym razem przemawiać do trochę starszej, amerykańskiej widowni. Do tego sławni aktorzy, którzy występują w tej produkcji, nie mają — mimo historycznego zjawiska, jakim powinien okazać się ten film kung-fu — zbytnio czym się szczycić. Wręcz przeciwnie…
Forbidden Kingdom to widocznie film przeznaczony dla młodzieży, mający podnieść nastolatków na duchu, pokazać, jak są ważni i jakie stoją przed nimi możliwości, jeśli dokonają odpowiednich wyborów. Można w nim również dopatrzyć się przesłania: amerykański młodzian musi wyruszyć w podróż w czasie, aby uratować starożytne Chiny przed zagładą z rąk złego boga. Chińczycy sami by sobie nie dali przecież rady… W tych czasach w Chinach przecież nie było ludzi młodych, którzy mogliby dostać od losu takie zadanie… Jednak należy pamiętać, że historia nawiązuje do Podróży na Zachód, gdzie mnich wędrowiec (znany bardziej w kulturze Europejskiej jako Tripitaka), wyrusza w podróż, by odnaleźć pisma Buddy, w doborowym towarzystwie m.in. Małpiego Króla. A jak wiemy, nieważny jest cel podróży, a sama podróż.
Forbidden Kingdom to nie jest kino głębokiej filozofii, jednak niektóre sceny pokazują piękno dawnych Chin: kultury, filozofii, sztuk walk czy też tradycji, wedle której jeden uczeń ma jednego mistrza (co zresztą jest tutaj ciekawie rozwiązane, kiedy dwóch jednocześnie podejmuje się nauki młodziana wu-shu)… Film idealny, by wziąć piwo i zrelaksować się przy nim. Bardziej zapalonych może zachęcić do pogrzebania w Internecie na temat jednej z czterech klasycznych powieści chińskiej literatury, przez niektórych nieraz zwanych epopeją chińską.
Reżyseria: Rob Minkoff
Tytuł oryginału: Forbidden Kindgom
Produkcja: USA , 2008
Czas trwania: 01:53:00
Dźwięk: DD 2.0 polski
Format: 16:9
Strefa: 2
Autorem recenzji jest Krzysztof Bohdanowicz.