Recenzja napisana dla portalu Efantastyka.pl
Są książki, których powstanie jest dla mnie czymś niepojętym. Co ciekawe, zwykle są to pozycje, które dobrze się sprzedają… Przykładem takiej powieści, choć nie na polskim podwórku, jest „Klątwa siedmiu kościołów” Miloša Urbana, który jest jednym z najpopularniejszych czeskich pisarzy młodego pokolenia. „Klątwa…” odniosła sukces także za granicą (w Hiszpanii sprzedano trzydzieści tysięcy egzemplarzy), ale na szczęście nie w Polsce, co jest zdecydowanie pocieszające, jeśli chodzi o gust polskich czytelników.
Zanim skupię się na treści tej pozycji, pozwolę sobie wspomnieć o polskim wydaniu, które mogło mieć zdecydowany wpływ na to, iż powieść Urbana kurzy się na półkach z tanimi książkami, zamiast święcić tryumfy w „Top Ten” dowolnej sieci. Wydana w Czechach przepięknie, niemal bibliofilsko, w Polsce doczekała się brzydkiej, lakierowanej okładki i przede wszystkim nadętego tytułu. Nie mam pojęcia, co kierowało Zbigniewem Machejem, gdy „Sedmikosteli” przełożył jako „Klątwę siedmiu kościołów” – mogę natomiast powiedzieć, co ten zabieg wywołał u mnie i pewnej części moich znajomych. Otóż – ogromną irytację, bo przewracając kartki, wciąż szukaliśmy choćby śladu tytułowej klątwy, która, jak się okazało, w powieści w ogóle się nie pojawia. „Sedmikosteli” to stworzony przez Urbana termin, w treści przetłumaczony jako „Siedmiokościelec” (forma „Siedmiokościele” brzmiałaby może mniej topornie, choć przyznaję, że przełożyć tego ładnie się nie da) – nie jest to tytuł medialny, ale samo „Siedem kościołów” nie raziłoby aż tak bardzo jak nieistniejąca klątwa… Zresztą nie jest to jedyna wpadka tłumacza. Do nazw własnych pojawiających się w tekście podchodzi on tak szalenie niekonsekwentnie, że ciężko wychwycić jakąkolwiek zasadę. Niektóre nazwy własne przetłumaczono, inne zostały w oryginale, a jeszcze inne doczekały się tylko dostosowania do polskiej ortografii. Słowem – groch z kapustą. Całkiem nieźle komponuje się to z wydaniem, ponieważ brzydka, oszczędna okładka została skomponowana z tekstem pełnym ozdobników i inicjałami na początku rozdziału.
Czytaj dalej →