Bisy II to ostatnia, długo wyczekiwana przez fanów prozy Stefana Dardy, część tetralogii Czarny Wygon. Stanowi ona bezpośrednią kontynuację poprzedniego tomu – fabuła Bisów, oscylująca nie tylko wokół wydarzeń związanych z przeklętą wioską na Roztoczu, ale i losów dziennikarza, który przypadkiem ściągnął na siebie uwagę nieczystych sił, wyraźnie zbliżała się do punktu kulminacyjnego, pozostawiła jednak czytelnika z zaostrzonym apetytem i poczuciem niedosytu: spiętrzenie nierozwiązanych dotychczas wątków, nagromadzenie nowych, otwarte zakończenie oraz wizja ostatecznej rozgrywki majacząca gdzieś w niedalekiej przyszłości – wszystko to pozwalało domyślać się spektakularnego czy choćby efektownego finału. Czy Bisy II spełniły oczekiwania czytelników i okazały się godnym zwieńczeniem cyklu?

Warszawski dziennikarz Witold Uchmann właściwie nie ma wyboru – zbyt mocno zaangażował się w sprawę przeklętej wioski zawieszonej w czasie i losy jej mieszkańców, by sobie odpuścić i spróbować powrócić do normalnego życia. Zwłaszcza, że w Starzyźnie został uwięziony jego przyjaciel Adam Nawrot, a także dlatego, że wszystko wskazuje na to, że mroczna siła, z jaką miał do czynienia, najwyraźniej zaczyna przedostawać się do rzeczywistego świata i zagrażać nie tylko uciekinierom ze Starzyzny, ale działając na znacznie większą skalę. Uchmann zdaje sobie sprawę, że demoniczny ksiądz jest tylko marionetką w rękach siły o wiele potężniejszej i bardziej niebezpiecznej, ale mimo to decyduje się stawić jej czoła. Chociaż otrzymuje nieoczekiwane wsparcie, wygląda na to, że będzie musiał wrócić do upiornej osady i tam właśnie zmierzyć się z Czarnym i jego sprzymierzeńcami.

Półroczna przerwa między lekturą Bisów i Bisów II jednak zrobiła swoje. Darda wrzuca czytelnika w samo centrum wydarzeń i to od pierwszej strony – nie od rzeczy będzie zatem przypomnienie sobie wydarzeń rozgrywających się w poprzedniej części, bo autor nie traci na to czasu i bezpośrednio nawiązuje do rozpoczętych wcześniej wątków, co może odrobinę dezorientować i utrudniać rozeznanie się w akcji. Zwłaszcza, że dzieje się naprawdę sporo, bo też każdy z bohaterów – czy to niegdysiejszych mieszkańców Starzyzny, czy też związanych z osobą Uchmanna czy w inny sposób zaangażowanych w wydarzenia – ma do odegrania swoją rolę i to bynajmniej nie marginalną. Wraz z rozwojem fabuły każdy szczegół nabiera znaczenia – najbłahszy nawet epizod, pozornie nieistotny gest lub rzucone mimochodem słowo, zaś śledzenie powiązań między nimi, choć ich charakter i głębszy sens niejednokrotnie jeszcze czytelnikowi umyka, jest szalenie intrygujące – i satysfakcjonujące, kiedy okazuje się, że wszystkie elementy skomplikowanej układanki zaczynają wskakiwać na swoje miejsce.

Grunt pod rozwiązanie zagadki, tak starannie przygotowany w Bisach, gdzie mnóstwo informacji istotnych dla fabuły i zrozumienia zamysłu autora zostało ledwie zasygnalizowanych, przez co czytelnik gubił się w domysłach i właściwie mógł tylko czekać na to, co przyniesie rozwój akcji, nareszcie okazał się fundamentem, na którym można zbudować w miarę wyrazistą i spójną wizję. Jak na zwieńczenie tetralogii przystało, Darda niezwykle drobiazgowo domyka wszystkie wcześniejsze wątki, co pozwala spojrzeć na rozgrywające się wydarzenia z trochę innej, a na pewno szerszej perspektywy; bohaterowie stają na wysokości zadania i z powodzeniem odgrywają przeznaczone im role, a z zagmatwanej, zawiłej opowieści zaczyna nareszcie wykluwać się koncepcja autora. Z jednej strony jest to ogromnie satysfakcjonujące, z drugiej jednak zostaje zniwelowany element zaskoczenia: kiedy czytelnik zaczyna podejrzewać, kto tak naprawdę rozdaje karty i o jaką stawkę toczy się gra, fabuła staje się w jakimś stopniu przewidywalna, co jednak nie przeszkadza z zainteresowaniem śledzić dalszych losów bohaterów.

Stary i zgrany do cna motyw walki dobra ze złem już dawno nie był wykorzystany w tak oryginalny, świeży i twórczy sposób; wizja Dardy, bazująca na wyjątkowo atrakcyjnym połączeniu wierzeń chrześcijańskich i charakterystycznej dla nich symboliki oraz pogańskich, ludowych przesądów, okraszona atmosferą grozy, w budowaniu której autor jest prawdziwym mistrzem, osnuta wokół sennych wizji , naznaczona niedopowiedzeniami i swoistą logiką charakterystyczną dla ludowych opowieści, wyjątkowo przypadła mi do gustu. Nie znaczy to, że Bisy II pozbawione są wad czy mankamentów – rzuca się w oczy fakt, że autor bardziej skupił się na tym, bo podomykać rozpoczęte wątki, by nie umknął mu żaden szczegół, by fabuła była spójna i zgodna z tym, co prezentowały poprzednie częci serii. Nie jest to oczywiście zarzut – tak być powinno, jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że powieść wieńcząca cykl jest zdecydowanie bardziej zachowawcza, przewidywalna i konwencjonalna, mniej zaskakująca, niż można by oczekiwać po tym, co autor zaserwował do tej pory.

Bisom II niczego zarzucić nie można – powieść jest bardzo poprawna, ale jednak bez fajerwerków, jakie towarzyszyly lekturze chociażby dwóch pierwszy części Czarnego Wygonu. Tak więc finał serii prezentuje się całkiem poprawnie i w miarę zadowalająco – zabrakło jednak polotu, który zachwycał w Słonecznej Dolinie i Starzyźnie, zaś przewidywalność wynikająca z potwierdzenia przypuszczeń i domysłów czytelnika, brak elementu zaskoczenia i pomysłu na bardziej spektakularny finał nieco rozczarowują. Niemniej jednak Czarny Wygon z całą pewnością jest lekturą, która zadowoli wielbicieli powieści grozy osadzonych w rodzimych klimatach.

Autor: Stefan Darda
Tytuł: Bisy II
Seria: Czarny Wygon
Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: czerwiec 2014
Liczba stron: 313
Okładka: miękka
ISBN: 978-83-7835-281-5
Kategoria: horror

Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: zwiedzamwszechswiat.blogspot.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *